Nie można powiedzieć, że film jest o niczym (wietnamskie pokłosie, ale w amerykańskim sosie), trudno stwierdzić, że źle go zrealizowano, niedobrze zagrano (słabiutka, ale z dobrej pochodząca rodziny, była jedynie Lloyd), ale, ale, ale - jakieś to obok wszystko, bez emocji i klimatu. Sądziłem, że Jewison nie brał się za byle co. Brał.